poniedziałek, 21 marca 2016

STAW


STAW BRZEŻAŃSKI


Władysław Śniadecki postawny starszy pan z sumiastymi wąsami, Codziennie, godzinami opływał na łódce swoje dobra stawowe. Do dzisiaj słyszę Jego głos, nie przebierający w słowach, a przywołujących wiadomych synów do pozostawienia w spokoju Jego ryby. Staw wynajmował od hrabiego Jakuba Potockiego. Odchwaszczał go i zarybiał. Staw był radością Brzeżańczyków.




Zbiornik wodny usadowiony na rzece Złota Lipa, o długości pięć i szerokości jednego kilometra. Spiętrzony ponad poziom Miasta i odgrodzony od niegomasywną ziemną groblą, o długości kilometra. Zbudowana na w zamierzchłych czasach, przez jeńców tatarskich.W 1870 roku grobla pękła i śródmieście miasta woda zalała do wysokości trzech metrów. Brzeżańska grobla obsadzona lipami, z promenadą spacerową, a przy niej ośrodek sportów wodnych, pływalnia i wypożyczalnia łódek, kajaków, rowerów wodnych. Ten ośrodek wybudowano staraniem Dowództwa 51 pułku piechoty strzelców kresowych, stacjonującego w Brzeżanach od 1920 roku.

Grobla miejscem spotkań Brzeżańczyków, spacerów, odpoczynku, rozrywki. Wieczorami na grobli grała orkiestra pułkowa. Z jednej strony grobla opierała się o Siółko z wyniosłym klasztorem o.o. Bernardynów, a z drugiej o Zamosty z posesjami rodzin Państwa Skrzypków i Kogutów. Tuz przed Zamostami na grobli szluza i młyn. Od Zamostów wzdłuż brzegu stawu tory kolejowe do Lwowa.
Kursowała po nich „Luxtorpeda”. Od Zamostów wzdłuż torów ponad kilometr dolina, a na jej zboczu mój dom rodzinny.  Od domu na lewo polna droga przez tunel pod torami wyprowadza na brzeg stawu. Urwista gliniana skarpa z tysiącami dziur z gniazdami jaskółek. Świergot i szczebiot. Słońce ogniste. Rozległa plaża z wózkami wody gazowanej i lodów smakowitych od Haeclów. Gwar plażowiczów kąpiących się w stawie.




Staw pastwiskiem Maminych gęsi i kaczek.
Tam moje kresowe dzieciństwo. Przedmieście Brzeżan. Dolina między lotniskiem i stawem. Obowiązki w gospodarstwie podzielone. Najmłodszy pasie gęsi i kaczki. Do dzisiaj medytuję kto kogo pasł ? Musiałem je wyprowadzać na wypas na staw. Każdego ranka gęsi i kaczki napierały z każdej strony, poganiały do wyjścia. Gęsiory wydzierały się. Szczypały po nogach. Syczące żmije. Bez szacunku dla mnie. Kaczki czekały pod drzewem przy bramie. Poganiały głośnym kwakaniem. To był ich czas, a mój obowiązek. Wyprawa na wypas. Kaczki wiedziały, że przy mnie są bezpieczne, a tak najbardziej to
pod drzewem. Nad doliną latały jastrzębie i orły. Czaiły się ukryte w słońcu. Spadały kamieniem z nieba. Porywały ptactwo domowe. Kaczki wiedziały o tym. Były mądre.

Kaczki coraz głośniej kwaczą. Gęsi ruszyły do bramy. Mama wręcza kapelusz. parasol. koc i patyk. flaszkę herbaty i pajdę chleba. Ruszamy na wypas za bramę, na lewo, na staw. Przodem gęsi. Rozgadane. Rozdyskutowane. Rozkrzyczane. Za nimi kaczki. Grzeczne. Coś szwargocą pod dziobami. Na końcu ja, objuczony bebechami. Kapelusz na głowie. Pajda chleba w ręku. Któryś z gęsiorów odwraca się. Wyciąga szyję. Sycząc pędzi w moim kierunku. Szczypie po nogach. Wraca do stada zachwycony. Opowiada pobratymcom: Dał popalić…! Wzbudza wrzaskliwy entuzjazm. Inne gęsiory i też małe gęsiątka - puchatki pędzą z wiadomym zamiarem. Nie byłem Mamą. Dawałem do zrozumienia, że przywalę po łbie. Zawracały, ale nie traciły dobrego humoru.

Dalej droga przez tunel. Nad nim kolej do Lwowa. Wkraczamy na plażę. Gęsi z rozbiegu dają nura. Płyną na środek stawu. Kaczki obok stłoczone. Szwargocą pod nosem. Spoglądają w niebo. Tam jastrzębie. Przy mnie bezpieczne. Kilkadziesiąt metrów na prawo zwisają wierzby nad wodą. Szuwary. Też bezpiecznie. Zaprowadziłem tam kaczki. Wskoczyły do wody. Zniknęły w szuwarach pod osłoną wierzb. Nie byłem już potrzebny. Do dzisiaj zastanawiam się dlaczego kaczki wybierały szuwary, a gęsi środek stawu. Wreszcie olśnienie. Mamine gęsi to chytre złodziejaszki. Pan Władysław Śniadecki toczył wojnę z kłusownikami podkradającymi jego ryby. Opływał staw odgrażając się soczyście niegodziwcom. Mój Brat, jego wilczur i wataha kumpli, jak się okazało, też mieli za uszami. Wędkowali w szuwarach wyciągając dorodne szczupaki i karpie. Na ognisku rozpalonym nieopodal piekli złowione sztuki. Objadali się nimi dzieląc się sprawiedliwie z Kardaszem. Pan Władysław Śniadecki widział podrostków i psa krzątających się przy ognisku. Podpływał i grożnie im się przyglądał. Do głowy mu nie przychodziło, że nicponie leżąc rozliniewienie na piasku obok ogniska, z patykami z nabitymi na końcach ziemniakami, zanurzonymi w ognisku, niby opiekając je, wyrażnie z Niego dworowali. Nie widział wędek schowanych w trawie. Odpływał uspokojony.

A Mamine gęsi ? A one też zachowywały się podejrzanie. Widziałem to. Słysząc i widząc z daleka Pana Śniadeckiego pośpiesznie opuszczały środek stawu i chowały się w szuwarach. Ponownie wynurzały się i wracały na jego środek, gdy Pan Śniadecki odpływał i był już daleko. Ani ja, ani Pan Śniadecki nie domyślaliśmy się, ze te na pozór niewinne gęsiska i gęsiątka puchatki, wyjadały narybek, który Pan Władysław wypuszczał na rozmnożenie. Nie dziwota, że te chytre złodziejaszki, futrowane wybornym zbożem i rybkami stawały się przerośniętymi zbójami.

Pan Władysław Śniadecki i jego Synowie uratowali Brzeżany od zatopienia. W 1944 roku faszystowscy, niemieccy najeźdźcy, wycofując się z Brzeżan, postanowili zniszczyć fragment grobli i zalać Miasto. Obok młyna założyli ładunki wybuchowe wzdłuż grobli. Pan Śniadecki wypatrzył je. Pod osłoną nocy, wraz z Synami odciągnął je w głąb stawu. Niemcy zdetonowali ładunki. Jedynie lekki przeciek ich skutkiem.



  
AUTOR A.T.


Zdjęcia z moich zbiorów 

8 komentarzy:

  1. Piękny opis. Ptaki też mają swój rozum. . .
    Jak najlepsze życzenia wielkanocne dla Pana A. T. -
    dużo zdrowia, radości i pomyślności.
    Niech Wielkanocny Stół przemówi wspomnieniami - Krystyna
    P.S. Jeszcze raz najlepsze życzenia dla Hani.

    OdpowiedzUsuń
  2. wracam tu i kolejny raz odczytuję słowa o przeszłości ... zresztą czy na prawdę tylko o przeszłości ??? skoro żyją to znaczy, że ciągle mają wpływ na teraźniejszość ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Święta Wielkanocne niech rozjaśnią codzienność
    i przypomną o tym, co w życiu jest najważniejsze.
    Niech w sercach rozkwitnie miłość,radość
    i nadzieja. Radosnych, zdrowych Świąt Wielkiej Nocy, wzajemnej miłości, ciepła i życzliwości życzą A.T. i Hania

    OdpowiedzUsuń
  4. Z przyjemnością przeczytałam .Pozdrawiam serdecznie::)

    OdpowiedzUsuń
  5. KAŻDE DOBRE SŁOWO RADOŚCIĄ.
    A. T

    OdpowiedzUsuń
  6. HONOR TO WIELKI Z PANI UST POCHWAŁY.
    ŻYCZĘ HARTU DUCHA.
    A JEŚLI RADOŚCIĄ TE CHYTRE GĘSISKA,
    TO PORA ROZPAKOWYWAĆ KARTONOWE PUDŁA.

    A. T

    OdpowiedzUsuń