poniedziałek, 26 marca 2018

WSPOMNIENIE


STAW BRZEŻAŃSKI


Władysław Śniadecki postawny starszy pan z sumiastymi wąsami, Codziennie, godzinami opływał na łódce swoje dobra stawowe. Do dzisiaj słyszę Jego głos, nie przebierający w słowach, a przywołujących wiadomych synów do pozostawienia w spokoju Jego ryby. Staw wynajmował od hrabiego Jakuba Potockiego. Odchwaszczał go i zarybiał. Staw był radością Brzeżańczyków.




Zbiornik wodny usadowiony na rzece Złota Lipa, o długości pięć i szerokości jednego kilometra. Spiętrzony ponad poziom Miasta i odgrodzony od niegomasywną ziemną groblą, o długości kilometra. Zbudowana na w zamierzchłych czasach, przez jeńców tatarskich.W 1870 roku grobla pękła i śródmieście miasta woda zalała do wysokości trzech metrów. Brzeżańska grobla obsadzona lipami, z promenadą spacerową, a przy niej ośrodek sportów wodnych, pływalnia i wypożyczalnia łódek, kajaków, rowerów wodnych. Ten ośrodek wybudowano staraniem Dowództwa 51 pułku piechoty strzelców kresowych, stacjonującego w Brzeżanach od 1920 roku.

Grobla miejscem spotkań Brzeżańczyków, spacerów, odpoczynku, rozrywki. Wieczorami na grobli grała orkiestra pułkowa. Z jednej strony grobla opierała się o Siółko z wyniosłym klasztorem o.o. Bernardynów, a z drugiej o Zamosty z posesjami rodzin Państwa Skrzypków i Kogutów. Tuz przed Zamostami na grobli szluza i młyn. Od Zamostów wzdłuż brzegu stawu tory kolejowe do Lwowa.
Kursowała po nich „Luxtorpeda”. Od Zamostów wzdłuż torów ponad kilometr dolina, a na jej zboczu mój dom rodzinny.  Od domu na lewo polna droga przez tunel pod torami wyprowadza na brzeg stawu. Urwista gliniana skarpa z tysiącami dziur z gniazdami jaskółek. Świergot i szczebiot. Słońce ogniste. Rozległa plaża z wózkami wody gazowanej i lodów smakowitych od Haeclów. Gwar plażowiczów kąpiących się w stawie.


Staw pastwiskiem Maminych gęsi i kaczek.
Tam moje kresowe dzieciństwo. Przedmieście Brzeżan. Dolina między lotniskiem i stawem. Obowiązki w gospodarstwie podzielone. Najmłodszy pasie gęsi i kaczki. Do dzisiaj medytuję kto kogo pasł ? Musiałem je wyprowadzać na wypas na staw. Każdego ranka gęsi i kaczki napierały z każdej strony, poganiały do wyjścia. Gęsiory wydzierały się. Szczypały po nogach. Syczące żmije. Bez szacunku dla mnie. Kaczki czekały pod drzewem przy bramie. Poganiały głośnym kwakaniem. To był ich czas, a mój obowiązek. Wyprawa na wypas. Kaczki wiedziały, że przy mnie są bezpieczne, a tak najbardziej to
pod drzewem. Nad doliną latały jastrzębie i orły. Czaiły się ukryte w słońcu. Spadały kamieniem z nieba. Porywały ptactwo domowe. Kaczki wiedziały o tym. Były mądre.

Kaczki coraz głośniej kwaczą. Gęsi ruszyły do bramy. Mama wręcza kapelusz. parasol. koc i patyk. flaszkę herbaty i pajdę chleba. Ruszamy na wypas za bramę, na lewo, na staw. Przodem gęsi. Rozgadane. Rozdyskutowane. Rozkrzyczane. Za nimi kaczki. Grzeczne. Coś szwargocą pod dziobami. Na końcu ja, objuczony bebechami. Kapelusz na głowie. Pajda chleba w ręku. Któryś z gęsiorów odwraca się. Wyciąga szyję. Sycząc pędzi w moim kierunku. Szczypie po nogach. Wraca do stada zachwycony. Opowiada pobratymcom: Dał popalić…! Wzbudza wrzaskliwy entuzjazm. Inne gęsiory i też małe gęsiątka - puchatki pędzą z wiadomym zamiarem. Nie byłem Mamą. Dawałem do zrozumienia, że przywalę po łbie. Zawracały, ale nie traciły dobrego humoru.

Dalej droga przez tunel. Nad nim kolej do Lwowa. Wkraczamy na plażę. Gęsi z rozbiegu dają nura. Płyną na środek stawu. Kaczki obok stłoczone. Szwargocą pod nosem. Spoglądają w niebo. Tam jastrzębie. Przy mnie bezpieczne. Kilkadziesiąt metrów na prawo zwisają wierzby nad wodą. Szuwary. Też bezpiecznie. Zaprowadziłem tam kaczki. Wskoczyły do wody. Zniknęły w szuwarach pod osłoną wierzb. Nie byłem już potrzebny. Do dzisiaj zastanawiam się dlaczego kaczki wybierały szuwary, a gęsi środek stawu. Wreszcie olśnienie. Mamine gęsi to chytre złodziejaszki. Pan Władysław Śniadecki toczył wojnę z kłusownikami podkradającymi jego ryby. Opływał staw odgrażając się soczyście niegodziwcom. Mój Brat, jego wilczur i wataha kumpli, jak się okazało, też mieli za uszami. Wędkowali w szuwarach wyciągając dorodne szczupaki i karpie. Na ognisku rozpalonym nieopodal piekli złowione sztuki. Objadali się nimi dzieląc się sprawiedliwie z Kardaszem. Pan Władysław Śniadecki widział podrostków i psa krzątających się przy ognisku. Podpływał i grożnie im się przyglądał. Do głowy mu nie przychodziło, że nicponie leżąc rozliniewienie na piasku obok ogniska, z patykami z nabitymi na końcach ziemniakami, zanurzonymi w ognisku, niby opiekając je, wyrażnie z Niego dworowali. Nie widział wędek schowanych w trawie. Odpływał uspokojony.

A Mamine gęsi ? A one też zachowywały się podejrzanie. Widziałem to. Słysząc i widząc z daleka Pana Śniadeckiego pośpiesznie opuszczały środek stawu i chowały się w szuwarach. Ponownie wynurzały się i wracały na jego środek, gdy Pan Śniadecki odpływał i był już daleko. Ani ja, ani Pan Śniadecki nie domyślaliśmy się, ze te na pozór niewinne gęsiska i gęsiątka puchatki, wyjadały narybek, który Pan Władysław wypuszczał na rozmnożenie. Nie dziwota, że te chytre złodziejaszki, futrowane wybornym zbożem i rybkami stawały się przerośniętymi zbójami.

Pan Władysław Śniadecki i jego Synowie uratowali Brzeżany od zatopienia. W 1944 roku faszystowscy, niemieccy najeźdźcy, wycofując się z Brzeżan, postanowili zniszczyć fragment grobli i zalać Miasto. Obok młyna założyli ładunki wybuchowe wzdłuż grobli. Pan Śniadecki wypatrzył je. Pod osłoną nocy, wraz z Synami odciągnął je w głąb stawu. Niemcy zdetonowali ładunki. Jedynie lekki przeciek ich skutkiem.



  
AUTOR A.T.

11 komentarzy:

  1. Znowu tu jestem i znowu zanurzam się w kresowy świat. Kto jeszcze dzisiaj tak pięknie potrafi opowiadać? kto tak potrafi kochać swoją ziemię?. Kto jeszcze mówi "szluza"? Myślałam, że tu tylko poezja ale widzę że poetycka proza równie cenna. Można się zaczytać. Cieszę się, że umieścił pan takie zdjęcia. Życzę Szanownemu Panu wszystkiego najlepszego na święta, pozostaję z podziwem
    Elżbieta

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowna Pani Elżbieto !
    To niepowtarzalny urok
    strony Pani Anny.
    w Jej sercu Kresy.
    Niepowtarzalne przeżycia jeśli
    Pani przejrzy Jej strony kilka
    lat wstecz.
    Moja przygoda to odbudowa
    kościoła w Nowej Wsi w kłodzkim.
    Życzę Pani nieustającego zdrowia.
    Pan Władysław Śniadecki przybył
    do Brzeżan w poszukiwaniu chleba
    dla swojej licznej rodziny z Poznańskiego
    w roku 1924. Tam brał udział w walce
    o Polskość, ścigany przez biedę
    i niemców znalazł schronienie w Brzeżanach.
    Pan Władysław miał rogaty charakter.
    Gdy zobaczył u swojej przyszłej
    ukochanej małżonki ręce obite piórnikiem,
    przez nauczyciela, spuścił mu wyborne
    lanie ze szpitalnym skutkiem.
    jego syn był akowskim kurierem
    na linii Brzezany - Berlin.
    zamordowany przez niemieckich faszystów.
    Dalszy ciąg nastąpi.
    Namówiłem Jego żyjącego wnuka
    o spisanie wspomnień.
    A. T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam niestety stron pani Anny. Czytając ten blog natrafiłam na pana wiersze i wiersze Maliny. jeśli to Anna to poproszę o link na jej stronę, chętnie przeczytam.
      Czekam na dalszy ciąg. ŻYCZĘ PAŃSTWU WSZELKIEGO DOBRA NA ŚWIĘTA
      Elżbieta

      Usuń
  3. Szanowna Pani Elżbieto!
    "W MALINACH" takie hasło.
    Życzę zdrowia
    T. T

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozdrowienia,Panie A.T...Jestem,czytam..Ale jestem szczurek i nie mam tu u Pana nic do powiedzenia..Urodziłem się już po wojnie i mogę słuchać tylko takich,jak Pan..I przekazywać to dalej,w miarę możliwości..

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze Pańskie odwiedziny
    wielką radością.
    I tak krok po kroku
    zbliżamy się do dziewiędziesięciu
    tysięcy.
    A. T

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspomnienie- ono ma coś z uśmiechu i ze łzy. Zaś u mnie wywołuje tęsknotę. Oj i ja pasałam gęsi od maleńkości. Oj, jak ciężko było dziecku wytrwać przy gęsiach w samotności, przez cały dzień na polu przy stawie. Pamiętam, że czasami gdy upał dokuczał, to chowałam się przed słońcem w życie, ale tam było dopiero duszno. A przecież urodziłam się już po wojnie. To był mój obowiązek, a potem gdy już zaczęłam chodzić do szkoły przyszła pora paść krowy.
    Smutne miałam dzieciństwo.

    OdpowiedzUsuń
  7. PANI BASIU !
    NIE ŁATWE TO CHŁOPSKIE DZIECIŃSTWO.
    Na stronie Pani Anny dla Pani

    A. T

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczne te wpisy... Moja Rodzina zapewne znała Pana Śniadeckiego...

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam Pana pięknie i podziwiam! Dzięki Panu pozostanie ślad moich wspomnień o historii rodziny Śniadeckich - w okresie jej pobytu w Brzeżanach (lata 1924-1945). Tylko drobne sprostowanie: odwet dziadka na nauczycielu - był reakcją na pobicie piórnikiem jego najstarszej córki,Teodory Śniadeckiej. W tej rodzinie było 5 synów i 5 córek. Dziadkowie i 4 ich dzieci pochowani są w Opolu.Pozdrawiam Pana serdecznie - Krzysztof M.

    OdpowiedzUsuń