sobota, 27 lutego 2016

TAJGA


NA BEZDROŻACH
 



Mama
oddziaływała na otaczający świat,
a szczególnie na zwierzęta.
Nawet na dzikie.
 Miała z nimi telepatyczny kontakt.
Byli jednością

W tajdze zbieraliśmy grzyby. Jagody.
Wytaczaliśmy sok z brzozowych drzew.
Zapuszczaliśmy się daleko w otchłań tajgi.
Dokładnie wiedziała jak ominąć zdradliwe topiele.
Orientowała się gdzie jesteśmy.
Bezbłędnie odnajdywała powrotną drogę.
Lubiła tajgę. Znała tajemnice leśnych szlaków.
Ledwie widoczne draśnięcia na drzewach.
Złamana gałązka. Zmięte źdźbła trawy.
To znaki tajgowych trop. Rozumiała je.
Ślady pozostawiali Komi – Piermiacy.
Leśni ludzie. Rdzenni mieszkańcy tych stron.
Prowadziły do ich siedlisk
Ukrytych w tajdze.

Niedźwiedzie napadają na zwierzęta. Ludzi.
Samotne wędrowanie po tajdze igranie z losem.
Mama nie bała się niedźwiedzi. Śmiało wkraczała do tajgi.
Co jakiś czas przed i za nami trzeszczały łamane krzaki.
To umykał niedźwiedź. Mama pohukiwała. Śmiała się.




Głucha tajga. Porzucona faktoria.
Kilka piętrowych domów na polanie.
Przy każdym, kilkumetrowa ażurowa wieża,
Kilka płytkich baseników.
Wieże przeznaczone do suszenia,
a baseniki do moczenia skór.
W oknach szyby. Niektóre wybite.
Otwarte okiennice. Zabezpieczone klinami.
Drewniana czasownia - kaplica prawosławna.
Ikony na ścianach. Drzwi na oścież.
Makówka wieńczy strzelisty dach.
Trojkrzyż prawosławny na szczycie.
Cisza. Szum drzew. Zarośla.
Tajga napiera na zabudowania.

Żywej duszy. Faktoria
miejsce skupu i wyprawy skór z dzikich zwierząt.
Puszniny. Mieszkańcy faktorii porzucili siedzibę.
Wymarli od zarazy ? Uciekli ? Zamordowani ?
Mama nie pozwoliła wejść do domu.
Do czasowni.
Niepokój. Uczucie zagrożenia …

A. T


  
AUTOR A.T.


Zdjęcia z moich zbiorów